Bez tytułu
Komentarze: 1
No tak, tak źle to jeszcze nie. Oddycham, co dzień rano wstaje biorę prysznic, idę do roboty. Nie mogę się zatrzymać... jeśli któregoś dnia nie wstanę to juz się nie ruszę.
Wczoraj zasnęłam jak dziecko pierwszy raz od tak dawna. Tylko te sny. Obudził mnie lekki ból głowy ale szybko o nim zapomniałam. W robocie kocioł. Oj dzisiaj był ciężki dzień w zasadzie to dalej trwa. Jeszcze siedzę pracy, plecy już mnie tak bolą, że ledwo siedzę przy biurku. Żołądek się wywróci chyba na drugą stronę, hektolitry kawy i wypalone fajki mnie w końcu wykończą. Dzisiejszy dzień uczciwie przepracowałam. Nie miałam czasu myśleć, żebym była w stanie tak co dzień nie myśleć. A Święta coraz bliżej... boje się, tych pytań bliskich jak tam idzie, co słychać. Najchętniej zamknęłabym się w mieszkaniu zabarykadowała drzwi i udawała, że mnie nie ma. Zamiast tego trzeb będzie się uśmiechać i mówić, że jest wszystko w porządku w pracy w życiu osobistym.... udawać, że nic się nie stało. Tylko jak to zrobić??? Silnym trzeba być nie Miętkim!!!
Jadę do domu prosto do łóżka może dziś Morfeusz będzie równie łaskawy...
A jeszcze jedno dzisiaj u mnie padał śnieg, świat się przez chwile jakiś taki ładniejszy wydał.
Dodaj komentarz