Archiwum 12 stycznia 2012


sty 12 2012 demony nocy
Komentarze: 1

Film był przyjemny, nawet z elementami humorystycznymi więc kino opuściłam w dobrym nastroju… i na tym by był koniec, w nocy znów nie mogłam zasnąć. Przewracanie się z boku na bok przez kolejne godziny jest katorgą jednak później było jeszcze gorzej. Morfeusz nie był dziś łaskaw. Te sny, nie koszmary… sny na pograniczu jawy. Śnił mi się Szaman Morski, rzeczywistość przeplatała się z fikcją. Jacht, morze i On... Skutek taki, że obudziłam się zmęczona, smutna z łzami w oczach.

 

Cała moja równowaga, pogoda ducha nad którą z takim trudem pracuje, gdzieś czasem znika w nocy. Gdy zapada ciemność dopadają mnie moje demony. I znów wracają pytania dlaczego? Dlaczego musi tak boleć? Dlaczego nie uwierzył? Dlaczego nie chciał mnie wysłuchać? Dlaczego był aż tak okrutny? Dlaczego wszystko się skończyło?

Może coś ze mną nie tak, może jestem za dobra. Zawsze miałam czas, zawsze byłam gotowa jechać nawet na drugi koniec polski aby się zobaczyć, choćby na moment, zawsze pamiętałam, zawsze dawałam, głaskałam, nie złościłam się, nie umiałam się na niego gniewać, dalej nie umiem…….

Może gdybym była zimną wyrafinowaną suką nie bolałoby teraz…. może nigdy by nie bolało….

 

Krótka chwila słabości dobiega końca, zwieram szeregi, biorę się w garść. Idę zrobić sobie kawy jak zawsze czarna, parzona. Zapalę fajeczkę i do boju…. praca czeka, terminy wciąż gonią!

 

Do następnego, szanta

szanta : : aaa