Komentarze: 2
Mam trochę dość, delikatnie mówiąc jestem troszkę zmęczona, nawet nie chce mi się narzekać, ale dotrwałam. Można powiedzieć dałam radę a przynajmniej panuje nad sytuacją. Będzie dobrze, pierwsze terminy dotrzymane. Co prawda to jeszcze nie koniec wytężonej pracy. Tak naprawdę dopiero początek, ale tępo jest do zaakceptowania i utrzymania :). To był ciężki weekend a dzisiejszy dzień cóż pozostawię to bez komentarza. Trzeba iść do domu, już zaczęłam się zastanawiać czy nie przynieść sobie do biura śpiworka i poduszeczki…. nie traciłabym czasu na dojazdy ale po rozważeniu tego pomysłu stwierdziłam, że brak prysznica dyskwalifikuje tą myśl już na samym początku. Plecy mnie strasznie napierdzielają, trzeba będzie niedługo pójść na jakąś rehabilitację bo znów nie będę się mogła ruszać. Ale co tam nie można zwracać uwagi na tak małe niedogodności.
W sobotę znalazłam trochę czasu i poczytałam. W sumie pierwszy raz poczytałam sobie inny blog i efekt tego jest taki, że mnie zatkało. Dosłownie nie wiedziałam co napisać. Słowa nie mogłam z siebie wykrzesać. Gdzie ja tutaj z moimi wypocinami i żalami do świata. Utwierdziłam się w przekonaniu, że nie mam „lekkiego pióra” i chyba nie powinnam się udzielać w tej społeczności. Blog który mi został polecony (dziękuję) no cóż… powiem tylko tyle świetnym kumplem musi być i jeszcze lepszym kapitanem. Może kiedyś na jakimś pokładzie lub w jakimś porcie…. i takie tam.
Tymczasem ja głęboko się zastanowię czy powinnam się tu dalej wywewnętrzniać.
Buziaki szanta