Komentarze: 0
https://www.youtube.com/watch?v=4_ozuWMvCMM&feature=related
https://www.youtube.com/watch?v=4_ozuWMvCMM&feature=related
Mam trochę dość, delikatnie mówiąc jestem troszkę zmęczona, nawet nie chce mi się narzekać, ale dotrwałam. Można powiedzieć dałam radę a przynajmniej panuje nad sytuacją. Będzie dobrze, pierwsze terminy dotrzymane. Co prawda to jeszcze nie koniec wytężonej pracy. Tak naprawdę dopiero początek, ale tępo jest do zaakceptowania i utrzymania :). To był ciężki weekend a dzisiejszy dzień cóż pozostawię to bez komentarza. Trzeba iść do domu, już zaczęłam się zastanawiać czy nie przynieść sobie do biura śpiworka i poduszeczki…. nie traciłabym czasu na dojazdy ale po rozważeniu tego pomysłu stwierdziłam, że brak prysznica dyskwalifikuje tą myśl już na samym początku. Plecy mnie strasznie napierdzielają, trzeba będzie niedługo pójść na jakąś rehabilitację bo znów nie będę się mogła ruszać. Ale co tam nie można zwracać uwagi na tak małe niedogodności.
W sobotę znalazłam trochę czasu i poczytałam. W sumie pierwszy raz poczytałam sobie inny blog i efekt tego jest taki, że mnie zatkało. Dosłownie nie wiedziałam co napisać. Słowa nie mogłam z siebie wykrzesać. Gdzie ja tutaj z moimi wypocinami i żalami do świata. Utwierdziłam się w przekonaniu, że nie mam „lekkiego pióra” i chyba nie powinnam się udzielać w tej społeczności. Blog który mi został polecony (dziękuję) no cóż… powiem tylko tyle świetnym kumplem musi być i jeszcze lepszym kapitanem. Może kiedyś na jakimś pokładzie lub w jakimś porcie…. i takie tam.
Tymczasem ja głęboko się zastanowię czy powinnam się tu dalej wywewnętrzniać.
Buziaki szanta
Film był przyjemny, nawet z elementami humorystycznymi więc kino opuściłam w dobrym nastroju… i na tym by był koniec, w nocy znów nie mogłam zasnąć. Przewracanie się z boku na bok przez kolejne godziny jest katorgą jednak później było jeszcze gorzej. Morfeusz nie był dziś łaskaw. Te sny, nie koszmary… sny na pograniczu jawy. Śnił mi się Szaman Morski, rzeczywistość przeplatała się z fikcją. Jacht, morze i On... Skutek taki, że obudziłam się zmęczona, smutna z łzami w oczach.
Cała moja równowaga, pogoda ducha nad którą z takim trudem pracuje, gdzieś czasem znika w nocy. Gdy zapada ciemność dopadają mnie moje demony. I znów wracają pytania dlaczego? Dlaczego musi tak boleć? Dlaczego nie uwierzył? Dlaczego nie chciał mnie wysłuchać? Dlaczego był aż tak okrutny? Dlaczego wszystko się skończyło?
Może coś ze mną nie tak, może jestem za dobra. Zawsze miałam czas, zawsze byłam gotowa jechać nawet na drugi koniec polski aby się zobaczyć, choćby na moment, zawsze pamiętałam, zawsze dawałam, głaskałam, nie złościłam się, nie umiałam się na niego gniewać, dalej nie umiem…….
Może gdybym była zimną wyrafinowaną suką nie bolałoby teraz…. może nigdy by nie bolało….
Krótka chwila słabości dobiega końca, zwieram szeregi, biorę się w garść. Idę zrobić sobie kawy jak zawsze czarna, parzona. Zapalę fajeczkę i do boju…. praca czeka, terminy wciąż gonią!
Do następnego, szanta
Od rana spotkania, terminy zaczęły bardzo gonić, nie mam pojęcia jak to się stało, było tyle czasu a tu nagle nóż na gardle. Dead line przypada na koniec tygodnia a tu jeszcze tyle do zrobienia. Jak dożyje do poniedziałku to odetchnę. Wciąż sobie powtarzam …nie daj się zwariować, dasz radę. Chwila przerwy z dobrą kawą, czarną, parzoną nie jakieś tam rozpuszczalne paskudztwo. Kiedyś mnie ta kawa wykończy… ale twarda jestem więc to tak szybko nie nastąpi. Nie tak łatwo mnie złamać. Złego licho nie bierze przynajmniej jeśli chodzi o zdrowie, na temat emocjonalny nie będę się chwilowo wypowiadać. Mówi się że jak ktoś nie ma szczęścia w miłości to ma szczęście…. powinnam już kilka razy wygrać w totka, a tu nic, mówi się również, że wszystkie przysłowia, porzekadła czy jak to nazwać mają w sobie ziarno prawdy… jasne, same bzdury, bzdury, bzdury!!!! Hmmm.
Wczoraj zabrałam się za moje cztery ściany, może małe ale własne. Strasznie zarosło, okazało się, że wszystkie kubki są brudne, porozstawiane po całym mieszkaniu. Umyłam, wstawiłam do szafki, zrobiłam pranie, do szafy pochowałam ubrania porozrzucane po wszystkich meblach. Jakoś wygląda, nawet kurze przetarłam. Pewnie gdyby nie pogoda na dworze umyłabym okna co robię średnio dwa razy w roku. To dobrze, zaczynam odzyskiwać kontrole nad tym co się wokół mnie dzieje. Droga jeszcze daleka….ale zaczynam mieć kontrole. Można by pomyśleć, że w tym wieku powinnam lepiej panować nad sobą, no właśnie w tym wieku… cóż już mi bliżej do czterdziestki niż dwudziestki. Taki dziwny wiek czuje się jeszcze młodo ale za plecami skrada się widmo…. i zaczyna rzeźbić bruzdy na twarzy. Nie da się ukryć z podlotka dawno już wyrosłam i z coraz wyraźniejszą oczywistością dociera do mnie, że czasu mam coraz mniej….. czasu na dotarcie do bezpiecznego portu.
Dzisiaj pójdę sobie do kina, a co… kolejny jak ja to mówię łatwy miły i przyjemny film (albo nie przyjemny to się okaże) nie wymagający zaangażowania ani myślenia. Ot co, kolejna hollywoodzka produkcja…
Pozdrawiam Niektórych którzy tu zaglądają… miłego dnia, całuje szanta
Zawsze wierzyłam w to, że spotkam swoją drugą połówkę, osobę z którą będę mogła dzielić marzenia, pasje. Partnera z którym będzie mnie łączyć zaufanie, partnerstwo. Dla której zrobię wszystko nie zważając na koszty. Jestem nieuleczalną romantyczką...
Znalazłam się tu z powodu Szamana Morskiego, z nikim nie mogłam o tym porozmawiać a czułam, że jak tego z siebie nie wyrzucę to nie dam rady. Radę dałam… jest mi źle, ale wiem, że przyjdzie dzień, że uśmiechnę się na wspomnienie o nim. Dał mi tak wiele, jeszcze więcej mnie nauczył. Jak być lepszym człowiekiem, jak być silniejszą. Pokazał mi morze takim jakie on je widzi, dzięki niemu pokochałam je. Nadszedł moment w którym muszę pójść dalej, już sama… bez żalu, bez łez. Zawsze będę o nim pamiętać ale już nie będę żyć przeszłością. Czas się pożegnać, tak naprawdę dziś zaczyna się pierwszy dzień reszty mojego życia. Czas zacząć planować, nie, może nie będę planować, chwilę poczekam i zobaczę co przyniesie życie. Przecież wiem jak bardzo potrafi zaskoczyć. Jak to się mówi… Raz pod wozem raz na wozie…. Może będę miała jeszcze swoje 5 minut. W tej chwili popłynęłabym w rejs, im dalej tym lepiej. Muszę jeszcze poczekać.
Wiem, że nie mam lekkiego pióra ale przecież nie o to chodzi, nigdy nie przypuszczałam, że zacznę pisać bloga. Może nawet ktoś po drugiej stronie czyta moje wypociny. Będę tu zaglądać i „pocić” się dalej. Może jeszcze czasem napisze o Szamanie. Powspominam przecież jest co… Jednak obiecuje, że będę nad sobą pracować.
Wczoraj byłam w sklepie zakupiłam parę kosmetyków, (jak ja nie lubię zakupów) chyba nadszedł czas żeby trochę o siebie zadbać, nie można ciągle używać kremu nivea na wszystko :), ma się już swoje lata na karku a czas się nie cofa. Basen też nie zaszkodzi, chociaż zima to nie jest czas zachęcający na kąpiele ale coś zrobić trzeba.
A u mnie dzisiaj znów spadł śnieg i znów już prawie nie ma po nim śladu…buźka